Błogosławieństwa ojca twego niech dłużej trwają niż błogosławieństwa mych przodków, jak długo trwać będą pagórki odwieczne - niechaj spłyną na głowę Józefa, na głowę tego, który jest księciem wśród swoich braci!
Mój Boże...
Nie kocham Cię,
nawet nie pragnę kochać Cię,
nudzę się Tobą.
Być może nawet nie wierzę w Ciebie.
Ale przechodząc spójrz na mnie.
Schroń się na chwilę w mej duszy,
jednym Twym tchnieniem zaprowadź
w niej porządek,
ot tak, mimochodem,
nic mi o tym nie mówiąc.
Jeśli masz ochotę, bym uwierzył w Ciebie
- przynieś mi wiarę.
Jeśli masz ochotę, bym Cię pokochał -
przynieś mi miłość.
Ja jej nie mam i nic na to nie poradzę.
Daję Ci to, co mam:
moją słabość, moje cierpienie.
I tą uprzykrzoną potrzebę czułości,
którą we mnie widzisz...
I tę rozpacz...
I ten obłędny wstyd...
Mój ból, nic tylko mój ból.
To wszystko.
I jeszcze moją nadzieję..